11:10:31 Po latach tkwienia w układach, zapętlających się zależnościach, nierzadko chorych, co dopiero teraz zaczynam dostrzegać, powoli wszystko od nowa mi się formatuje. Dawno nie miałem tak dobrego samopoczucia, choć różni bardziej w tym względzie doświadczeni przestrzegają, iż może nadejść tąpnięcie, to znaczy kryzys, w najlepszym przypadku powodujący przygnębienie, poczucie nadmiernego wyalienowania, „niepotrzebności”. Może to nastąpić po tygodniu, może po miesiącu, kiedykolwiek, albo nigdy. Wierzę w tę ostatnią opcję. Przyznam się nawet iż poczucie owej „niepotrzebności” bardzo mi się podoba, ale za wcześnie jeszcze by się do tego nadmiernie przyzwyczajać. Niemal jak za dotknięciem czarodziejskiej różyczki (czy jak tam to się pisze), pewne rzeczy do tej pory wydawałoby się nieodzowne, bez których świat nie mógłby się kręcić, straciły na znaczeniu, ba w ogóle zniknęły z pola widzenia. Pewien reżim, w postaci rannego wstawania, pracy nad czymś tam, biegania, czytania i kontemplowania niezależności, jest teraz tylko i wyłącznie kwestia zdroworozsądkowego wyboru, nie zaś brutalnej konieczności. Naprawdę mnie to kreci, tak jak słuchanie dawno już nie słyszanej muzyki i po raz n-ty oglądanie, dawno już nie oglądanych filmów. Brniemy w przyszłość. [250.12.9.S]